Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie mogąc skupić myśli w swéj głowie,
Ciągle się gapił wieczór i rano,
Więc mu nadali inni uczniowie
Cietrzewia miano.

Skromność jest cnotą, lecz ja powiadam,
Że gdy panienka pomimo trudu,
Jaki z nią sobie zadaje Madame,
Jest tak nieśmiałą, że ani dudu,
No, to się wtedy nie dziwię wcale,
Że nawet z sporą rozumu wiązką,
Taką o zwartych usteczkach lalę,
Świat zowie gąską.

A ta znów, która w każdéj godzinie,
W wszelakiéj porze, wieczór i we dnie,
Ta, ta, ta, ta, ta, jak koło w młynie
Paple, wciąż trzepie — rozliczne brednie,
I w snu dopiéro ucichnie chwili,
Kiedy znużone zamruży oczko:
Czyż taką pannę, o, moi mili,
Nie nazwać sroczką?

Nie trzeba zatém, wychodząc z granic
Pokory, jaka zdobi wiek młody,
Byt tworów świata uważać za nic,
I czcić um własny w cudach przyrody,
Bo wiele dziatek, gdy cnotą gardzą,
Gdy złych narowów wysnują wątek,
W licznych swych wadach podobne bardzo
Są do zwierzątek.