Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdyż uczułem wielką chętkę,
Nałapać rybek na wędkę;
Siadłem sobie nad grobelką
I śledzę z uwagą wielką,
Azaliż płoteczka jaka
Nie uchwyci za robaka...
Mija kwadrans, pól godziny,
Wtém nagle z wody głębiny
Spory się okoń przemyka,
I płynie wprost do haczyka,
Chcąc połknąć przedmiot zdradliwy;
Ja nań patrzę ledwie żywy,
Wśród niepewności omamień,
Gdy wtém buch! ogromny kamień
Z wielkim pluskiem w wodę wpadnie,
Ryba myk! i już jest na dnie.
Któż to zrobił jeśli nie ty?
Sameś się przyznał niestety
Do téj sprawki. „Jestem winny,
Jam to zrobił, nie kto inny;
Ale słuchaj — gdyś nad brzegiem
Siadł, śledząc za rybek biegiem,
Ja wciąż po za tobą stałem,
I w przezroczu wód widziałem,
Jak ta rybka nieszczęśliwa,
Zwolna do wędki podpływa,
Nie zgadując swojéj zguby...
O, braciszku miły, luby,
Mówić nawet nadaremno,
Co się wtedy działo ze mną;
Tak mi żal było niebogiéj,
Tak mnie obszedł los jéj srogi,