Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz wszystko za nic. Zaledwie Mama
Otworzy oczy — kryzka pogięta,
Włosy w nieładzie, na sukni plama,
Stanik rozdarty, czarne rączęta...
A nasze dziéwczę u wszystkich ludzi,
Zawsze wstręt budzi.
Powiedzcie same, o lube dziatki,
Ileż to zmartwień, wstydu i sromu,
Dla domowników, Ojca i Matki,
Tak niestaranną miéć pannę w domu,
Którą za karę wielcy i mali
Flądrą przezwali.
Powiedzcież same, czyliż to sposób,
Przestróg Matczynych, zdrowia zasadę,
Szczére uznanie statecznych osób,
Niszczyć przez jednę niedbalstwa wadę,
A w gronie ludzi dalszém i blizkiém
Być pośmiewiskiem?


LXIX.
Wózek.

Na wsi, za lasem, bardzo daleko,
Był mały domek i ogródeczek,
A tam pod Matki żyło opieką
Troje dziateczek.
Muszę wam jednak wyznać, o mili,
Choć to rzec smutno, że te dziateczki,
Wiedli ze sobą w każdéj dnia chwili,
Kłótnie i sprzeczki.