Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kręcą się sługi w lewo i w prawo,
Zajęte jakąś niezwykłą sprawą:
Pierścień, co dziéwczę dostało wczora,
Znikł jak kamfora.

Struchlała służba, zmarszczył się Tata,
Bo w własnym domu najmniejsza strata,
Może być często sądzoną mylnie,
Lecz chociaż wszyscy szukają pilnie,
Pośród szczupłego rodziny gronka,
Niéma pierścionka!

Czyż warto próżne żale zawodzić?
Ot lepiéj swoją biédę osłodzić,
Daléj do pudła... Przebóg to cuda!
Lub téż mamiąca zmysły ułuda:
Wśród fig i smacznych rodzynków gronek,
Błyszczy pierścionek.

I wnet się owa sprawka wydala:
Panna skosztować łakoci chciała,
Niepomna przestróg. Mały paluszek
Plądrował pośród daktylów, gruszek,
A gdy szperała w bakaliach rączka,
Spadła obrączka.

A więc widzicie kochane dziatki,
Że jeśli źle jest niesłuchać Matki,
To stokroć gorzéj, gdy jakie dziécię,
Sądzi iż błąd swój utai skrycie,
Często się bowiem odkryją winy,
Z drobnéj przyczyny.