Przejdź do zawartości

Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy dzieci się bawią w gry różne na dworze,
Choć stara, choć słaba, wciąż z równą ochotą
Pospiesza za niemi, jak umie, jak może,
Wołając: „tu kamień, tu rosa, tu błoto!”
Ma ona i wady, jest często gdérliwa:
Jak zacznie marudzić, wciąż jedno powtarza...
O, zrzędzi, bo zrzędzi! lecz taka poczciwa
Ta Niania, że na to nikt nigdy nie zważa.
Lecz znowu wieczorem, gdy jeszcze o spaniu,
O łóżku, pościeli, nie myślą dziateczki,
Gdy proszą: „ach, powiedz historyę nam Nianiu!”
Jakież to prześliczne im prawi bajeczki!
W bajeczkach są króle, królowe, książęta,
1 cudna dolina kwiatami zasłana,
I zamki, pałace.... ach, któż to spamięta!
Dość, żeby rad każdy posłuchać do rana...
Po chwili noc ciemna roztacza swój mroczek,
Zabłysło tysiące gwiazdeczek na niebie,
Powieki się kleją, sen cięży u oczek,
Znużonym po trudach odpocząć już trzeba.
Układli się wszyscy i wielcy i mali,
A ona im jeszcze poprawia posłanie,
Chcąc, aby do rana spokojnie wciąż spali...
Co? dobra?... czyż sposób nie kochać tę Nianię!


IX.
Komary.

„Ach, drogi Tato!” mówił raz Janek,
„Nie mogę sobie dać rady:
Siądę przy oknie, wyjdę na ganek,
Komary lecą w me ślady.