Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —


się odróżnia, i Małgosia zaleciła mi siedzieć spokojnie, żeby nikt tego nie zobaczył. Możesz się śmiać jeżeli chcesz, wiem, że to zabawne.
Artur nie śmiał się jednak, tylko patrzył w ziemię przez chwilę, i z dziwnym jakimś wyrazem twarzy powiedział bardzo mile:
— Mniejsza o to, posłuchaj jak się urządzimy. Tam, z drugiej strony pokojów, jest długa sień; możemy więc swobodnie tańczyć i nikt nas nie zobaczy. Chodźmy!
Ludka podziękowała, i poszła chętnie, żałując, że nie ma dwóch czystych rękawiczek, bo spostrzegła, że jej tancerz wkłada śliczne perłowego koloru. Sień była pusta, i doskonale im było polkować; Artur dobrze tańczył i nauczył ją niemieckiego pas, które zachwyciło ją, bo skoczne jest i pełne życia. Gdy muzyka zamilkła, usiedli na schodach, żeby odpocząć, i Artur opisywał jakąś zabawę heidelberską, kiedy się ukazała Małgosia. Na dany znak Ludka chętnie poszła do jednego z bocznych pokojów, gdzie zastała siostrę, która leżąc z bladą twarzą na sofie, trzymała się za nogę.
— Zwichnęłam sobie nogę. Ten głupi obcas wykręcił się, i okropnie cierpię. Tak boli, że trudno mi stać, i nie wiem jak wrócę do domu, — rzekła, wijąc się na sofie.
— Wiedziałam, że pokaleczysz nogi przez te niedorzeczne korki. Przykro mi, ale nie widzę innego sposobu, jak żebyś wsiadła do powozu, albo tu przenocowała — odparła Ludka, ostrożnie głaszcząc biedną nogę.
— Nie mogę nająć powozu, bo to dużo kosztuje, a nawet pewno nie dostałabym, gdyż tu prawie wszyscy przybyli własnymi ekwipażami; wreszcie daleko jest do stajni, i nie mam kogo posłać.
— Ja pójdę.