Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych dwóch powodów uważała się za bardzo elegancką i dorosłą osobę.
W kilka minut wpadła Ludka i położyła się na sofie udając, że czyta.
— Czy masz coś zajmującego? — spytała Małgosia łaskawie.
— Tylko powieść; zdaje mi się, że będzie nieszczególna, — odparła, pilnie ukrywając gazety.
— Czytaj głośno, to my się zabawimy, a ty się powstrzymasz od figlów, — rzekła Amelka tonem dorosłej panny.
— Jaki tytuł? — spytała Eliza mocno zaciekawiona, czemu Ludka chowa twarz za gazetę.
— Współzawodnictwo malarzy.
— To dobrze brzmi, czytaj, — powiedziała Małgosia.
Ludka odchrząknęła głośno i zaczęła czytać z wielkim pośpiechem. Dziewczęta słuchały ciekawie tej romantycznej i nieco patetycznej powieści, bo większa część osób umarła przy końcu.
— Podobają mi się tu świetne obrazy, — pochlebnie odezwała się Amelka, gdy siostra ucichła na chwilę.
— Ja wolę miłosną stronę. Viola i Angelo są twoje ulubione imiona, czy to nie dziwne? — rzekła Małgosia obcierając oczy, bo „miłosna strona“ była tragiczną.
— Kto to napisał? — spytała Eliza, która spostrzegła nagły błysk w oczach Ludki.
Czytelniczka szybko wstała, odrzuciła gazetę, ukazując zarumienioną twarz i z zabawną mieszaniną uroczystej powagi i zgorączkowania rzekła donośnym głosem:
— Wasza siostra!
— Ty! — wykrzyknęła Małgosia, upuszczając robotę.