Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
WESOŁE ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA.

Ludka obudziła się najpierwsza, o szarym świcie w świąteczny poranek. Nie było rozwieszonych pończoch przy kominku, więc przez chwilę doznawała tak przykrego uczucia, jak przed laty, kiedy jej pończoszka spadła na ziemię, pod ciężarem zawartych w niej łakoci. Potem, przypomniawszy sobie matki obietnicę, wyciągnęła z pod poduszki książeczkę w ponsowej oprawie. Bardzo dobrze ją znała, była to bowiem piękna i stara historja najdoskonalszego żywota, jaki istniał kiedykolwiek, i Ludka uczuła, że to najlepszy przewodnik dla pielgrzymki wybierającej się w długą podróż. Obudziwszy Małgosię życzeniem wesołych świąt, poleciła jej sięgnąć pod poduszkę. Ukazała się książka w zielonej okładce, z takim samym obrazkiem w środku i z kilku słowy napisanemi przez matkę, co czyniło ten podarek bardzo cennym w ich oczach. Następnie Eliza i Amelka ocknęły się, i poszukawszy także znalazły książeczki, jedna popielatą, druga niebieską. Siedziały wszystkie oglądając dary i gawędząc o nich, a tymczasem zorza różowiała ze wschodzącym dniem.
Pomimo drobnych próżnostek, Małgosia miała słodką i religijną naturę i bezwiednie wpływała nią na siostry, — zwłaszcza na Ludkę, która ją kochała serdecznie i chętnie słuchała jej łagodnych rad.
— Dziewczęta, — odezwała się Małgosia poważnie spoglądając na główkę, leżącą obok niej, i na dwie inne