Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —


klęcie nad patelnią smażących się grzanek, Rodryg zerwał swe więzy z prawdziwie męską siłą, a Hugo dziko krzycząc ha! ha! skończył życie w mękach trucizny i wyrzutów sumienia.
— Pierwszy raz tak się nam powiodło, — rzekła Małgorzata, gdy zmarły złoczyńca usiadł i rozcierał sobie łokcie.
— Nie pojmuję jak możesz pisać i grać tak wspaniale, Ludko. Prawdziwy Szekspir z ciebie! — zawołała Eliza, silnie przekonana, że jej siostry są we wszystkiem genjalne.
— Niezupełnie, — odparła skromnie Ludka, wprawdzie „klątwa“ czarownicy i liryczna tragedja są to ładne rzeczy, ale chciałabym spróbować Makbeta, gdybyśmy miały spust w podłodze dla Banka. Zawsze pragnęłam roli z zabijaniem. „Czy miecz widzę przed sobą?“ wyrzekła, przewracając oczy i dysząc jak pewna artystka, którą widziała na scenie.
— Nie, to widelec włożony w mamy pantofel zamiast w grzankę. Oto Elizy popisy sceniczne! — zawołała Małgosia, i próba skończyła się ogólnym śmiechem.
— Cieszy mię to, żeście tak wesołe! — odezwał się ożywiony głos we drzwiach, a publiczność i aktorowie obrócili się, by powitać wysoką panią z macierzyńską fizjonomją i z tak lubym wyrazem twarzy, jakgdyby każdego pytała: Czy mogę ci być pomocną? Nie była to szczególnie piękna osoba, ale matki zawsze się swoim dzieciom podobają; dziewczętom zdawało się też, że jej szary płaszczyk i niemodny kapelusik okrywają najwspanialszą kobietę w świecie.
— Jakeście spędziły dzień, moje drogie? Tak wiele było do roboty z przysposabianiem wysyłek na jutro, że