Przejdź do zawartości

Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/876

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczerości twarzy Unkasa, — czy cudzoziemiec ma nad tobą prawo zwycięzcy?
— Żadnego. Pantera może wpaść w sidła zastawione na nię, ale siłą je zrywa.
— A nad Długim Karabinem?
— Mój przyjaciel drwi z Mingów. Idź Huronie, zapytaj podobnych tobie, jaki kolor skóry niedźwiedzia!
— Nad cudzoziemcem i dziewczyną białą, co razem przyszli do mojego obozu?
— Droga powinna bydź wolna dla nich.
— Nad kobietą, którą Huron powierzył wojownikóm moim?
Unkas milczał.
— Nad kobiétą którą Mingo przyprowadził do mojego obozu? — powtórzył Tamemund poważnie.
— Należy ona do mnie! — zawołał Magua z tryumfującem podniesieniem ręki poglądając na Unkasa. — Wiesz Mohikanie, że należy ona do mnie.
— Mój syn milczy, — rzecze Tamemund,