Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/697

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nek ten nie został bez skutku, bo ostry bardysz uciąwszy tylko długie pióro wplecione we włosy Unkasa, przeszedł glinianą ścianę budy tak łatwo, jak gdyby z kuszy był wyrzucony.
Dunkan usłyszawszy okropny ryk barbarzyńcy, zwrócił w tę stronę oczy i poznał jego zamiar; lecz zaledwo machinalnie poruszył się z miejsca jak gdyby chciał śpieszyć na ratunek Unkasowi, już postrzegł że niebezpieczeństwo minęło i przestrach jego zamienił się w podziwienie. Młody Mohikan nie okazał najmniejszego znaku obawy, nie zmrużył nawet oka ciągle utkwionego w nieprzyjaciela; uśmiechnął się tylko z politowaniem niby i wymówił w swoim języku kilka wyrażeń pogardy.
— Nie; — zawołał Magua, zapewniwszy się wprzód że więzień nie został raniony; — trzeba żeby słońce oświeciło jego hańbę; żeby skwawy widziały jego drżenie i wspólnie z nami zadawały mu męczarnie; ina-