Strona:PL Kuper - Ostatni Mohikan.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez echa w ranném powtórzony powietrzu i ze wszech strón odbity o lasy, przerwał sen wojska. W mgnieniu oka poruszył się obóz co do jednego żołnierza: każdy chciał przeprowadzić swoich towarzyszów, bydź świadkiem ich odejścia i używać chwili zapału.
Przeznaczony oddział wkrótce stanął w porządku do pochodu. Regularni i płatni Żołnierze koronni dumnie zajęli stronę prawą, a nawykli ulegać osadnicy pokornie uszykowali się po lewej. Czaty wyruszyły naprzód, mocna straż otoczyła ciężkie powozy i równo ze dniem główna kolumna udała się w drogę z owym pozorem dumy wojskowej, co nie w jednym nowicyuszu pierwszy raz idącym do boju przytłumiał trwogę. Póki tylko towarzysze mogli ich widzieć, każdy zachowywał jednostajną szykowność i postawę. Nakoniec głos piszczalek zaczął cichnąć powoli i cała ta żyjąca masa znikła z oczu, jak gdyby las ją pochłonął.
Już wietrzyk nie donosił tententu stą-