W takito sposób należałoby sądzić i Sokratesa. Gdyby sam dopuszczał się czegoś nieuczciwego, słusznie poczytywalibyśmy go za złego człowieka; lecz,
jeżeli zawsze odznaczał się umiarkowaniem, to czyż można go sprawiedliwie winić o nieuczciwość, której w nim wcale nie było?
Choćby jednak sam on nic złego nie popełnił, a tylko, widząc złe czyny uczniów, chwalił je, zasługiwałby słusznie na potępienie. A przecież Sokrates, widząc, że Krytyasz pała naganną miłością ku Eutydemowi[1], usiłował go od niej odwieść, mówiąc, że nieszlachetną i nieprzyzwoitą jest rzeczą dla męża wszechstronnie doskonałego stawiać przedmiotowi swej miłości, przed którym chce się pokazać człowiekiem mającym wartość, wymagania, żebrząc i prosząc o datek, jak nędzarze, i przytem o datek bez znaczenia Kiedy zaś Krytyasz go nie słuchał i nie dał się odwieść, Sokrates, jak mówią, w obecności Eutydema i wielu innych zgromił go ostremi słowy. Wskutek tegoto właśnie Krytyasz nienawidził Sokratesa do tego stopnia, że, gdy, należąc do grona 30 tyranów, razem z Charyklesem[2] ustanawiał prawa, nie zapomniał, mu tego i w liczbie praw pomieścił także zakaz, aby nikt nie uczył sztuki mówienia[3], godząc tem w Sokratesa, gdyż, nie mając o co doń się przyczepić, czynił mu przynajmniej zarzut, stawiany przez pospól-