Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, to jest prawda.
— Czy nie lepiejby więc było zaraz podjąć się takich zajęć, które nawet w bardziej podeszłym wieku dadzą ci utrzymanie, i zwróciwszy się do jednego z tych, co posiadają większy majątek i potrzebują pomocnika w zarządzie, objąć u niego nadzór nad robotnikami, pomagać mu przy zbiorze płodów, czuwać z nim razem nad jego mieniem i za tę pomoc otrzymywać jakieś wynagrodzenie dla siebie?
— Trudnoby mi było, Sokratesie, przenieść niewolę.
— A jednak stojących na czele spraw państwa i mających nadzór nad mieniem publicznem nie uważamy wcale z tego powodu za ludzi z charakterem więcej niewolniczym, lecz przeciwnie za takich, którzy odznaczają się tem bardziej szlachetnym sposobem myślenia.
— W ogóle, Sokratesie, nie bardzo mam ochotę być przed kimkolwiek odpowiedzialnym.
— Jednakże nie bardzo to łatwo, Euterze, znaleźć zajęcie, przy którem nie ściągnęłoby się na siebie jakiego zarzutu. Trudno bowiem tak coś wykonać, żeby nie pomylić się; a, chociażby się nawet wykonało coś bez błędu, trudno nie spotkać się z niemądrym sędzią. Dziwiłbym się też, gdybyś tak łatwo uniknął zarzutu ze strony tych, dla których, jak mówisz, teraz pracujesz. Powinieneś zatem starać się unikać ludzi, lubiących przyganiać, i szukać sprawiedliwych; powinieneś podejmować się robót, które jesteś w stanie wykonać, unikać zaś tych, które przechodzą twoją możność, a wszystkiem, co robisz, powinieneś zajmować się jak najlepiej i najchętniej. Tym bowiem sposobem ściągniesz na siebie najmniej,