Strona:PL Ksenofont Konopczyński Wspomnienia o Sokratesie.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzie, którychby to spotkało, staliby się raczej wrogami, niż przyjaciółmi naszymi.
— Lecz jak z nich zrobić przyjaciół sobie?
— Są, jak powiadają, pewne zaklęcia, któremi ci, co umieją je wypowiadać, pozyskują sobie przyjaźń ludzką według swego upodobania; są także i przynęty, któremi ludzie, umiejący ich używać, pozyskują miłość tych, których pragną zjednać sobie.
— Gdzież więc możemy nauczyć się tych sposobów, Sokratesie?
— O tem, jak Syreny[1] przyśpiewywały Odysseuszowi, słyszałeś, Krytobulu, od Homera; początek zaś tego śpiewu jest mniej więcej następny:
„Zbliż się, sławny Odyssie, wielka Greków chlubo!“
— Tę to więc, Sokratesie, pieśń przyśpiewywały Syreny innym również ludziom i tak ich trzymały, że ci, zostając pod wpływem śpiewu, nie mogli od nich odejść?
— Nie wszystkim tak przyśpiewywały, lecz tylko tym, którzy szukali odznaczenia się na polu cnoty.
— Czy chcesz, Sokratesie, to mniej więcej powiedzieć, że względem każdego należy użyć takich zaklęć, których słuchając, mógłby on nabrać przekonia, że głoszący pochwały nie wypowiada ich w celu szydzenia z niego?

— W tym ostatnim bowiem razie, Krytobulu, ten, co chwali, wydałby się jeszcze bardziej nieprzy-

  1. Według Odyssei Homera (XII 184 i nast.) miały to być dziewice, mieszkające na nieznanej wyspie, które czarującym śpiewem wabiły przepływających żeglarzy i pozbawiały ich życia.