i niebo drga, nie woła żaden głos. Milczenie. Sny ziewają. Puszcze płyną górą i leżę tak, a w dłoniach kolumny z marmuru wbite warują ciszy. Nie przychodzi śmierć i tylko niebo błyszczy oparte o pierś, a ciało jeszcze raz zmienia się w sypki popiół.