Przejdź do zawartości

Strona:PL Krzysztof Kamil Baczyński - Kodeks 42-44.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WIATR


Wiatr bluzga, jak krew się sączy,
na oczy — ciemności płachta,
w nim omackiem błądząc
czuję miękki opór pnączy.

A to są ciała chyba, chyba groby,
chłodne jak wody pręty,
to są ramiona trwogi
ludziom zmarłym odcięte.

Wiatr niesie piachu żagiel,
nasmuża się na nas cienko —
— to woda, może wydmy nagie?

Ledwo nad wierzchem ręką
znak pożegnania odfrunie
nowe piasków sklepienie
wiatr wzdyma w ciemnej łunie,

Toniemy pożarci przez ziemię,
gdzie sami jesteśmy dnem.

Będziemyż sobie jak posąg
wydarty pokrywom wieków?
Znajdziemyż kruszyny włosów
z tych czasów na skroni zostałe?

Wołam cię obcy człowieku
co kości odkopiesz białe: —
Kiedy wystygną już boje
szkielet mój będzie miał w ręku
sztandar ojczyzny mojej.

18 / IV / 1943r.