Ta strona została uwierzytelniona.
Śmiejesz się do mnie... Spoglądam w twe oczy
i twoje usta, niecierpliwie chłonę
ten dziwny uśmiech, co w sobie jednoczy
i ciernie cnoty i grzechu koronę.
I żary na mnie buchają czerwone,
dusza ma ogniem, niby krwią, się broczy —
tajemną w Sais rozdzierani zasłonę,
by zginąć w światła ślepiącej roztoczy.
Zabójcze światło! Do głębi przewierci,
człeku, twe wnętrze, ale nie rozświeci
zagadki bytu, która w niem się chowa.
Przy tobie stanie — li zdawkowej Śmierci
posępne widmo, straszydło na dzieci,
albo też Boleść, tak, jak Śmierć, zdawkowa.