Strona:PL Kraszewski - Złote myśli.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spotkawszy dziś towarzysza dawnego nie wyciągnął mu ręki choćby dłoń, która ma dotknąć jego naperfumowanéj rękawiczki była gruba i namulana, choćby białe jego palce uścisnąć miały osmoloną prawicę wyrobnika?

Metamorfozy. T. I.




Zgubą wieku naszego jest, że nic nie kocha... że szydzi ze wszystkiego, że obala i zabija wszystko co buduje tylko z żelaza i cegły, z najkruchszych materyałów... gdy winien budować duchem.

*   *   *




Kto więcéj kocha i czyni, ten większy, znikają wnet różnice, padają zapory — i w wielkim uścisku łączymy się wszyscy.

Metamorfozy. T. I.




Kmiotek co dał ubogiemu grosz wdowi i pan co poświęcił pół majątku dla dobra ogółu, stają u mnie w jednym rzędzie, ani się jeden wstydzi drugiego ani go odpycha.

Metamorfozy. T. II.




Kochamy dziś ale bardzo oszczędnie; tych których znamy, ku którym serce ciągnie, co są nam potrzebni, z nałogu, z obowiązku, z powinności, — a tu otoczyć potrzeba cały świat wielką miłością braterską i zrozumieć, co znaczy bliźni!
Dla nas dziś bliźni nie jest występny, choć i ten nim być powinien, nie jest nim żyd, bo żyd, tatar, bo