idei własności indywidualnéj, przyczynia się do utrzymania kraju w stanie zacofania, z którego wyjść nie może, jak rozdziałem własności gminnych i emancypacyą ich zupełną.
Starszyzna rządzi gminą, pomocnikami jego są dwaj sędziowie pokoju, wszystkich wybiera skup, czyli gmina. Skup dzieli się na rody, a każdy ród na mniéj więcéj domów.
Kucza (dom) stanowi w sobie całość; a jest dwojaka: Inokostna i zadrużna. Do pierwszych liczą się domy, w których jest dwa lub trzy małżeństwa, do drugich, gdzie ich więcéj. Każdy dom rządzony jest przez swego Starszynę z władzą nieograniczoną, patryarchalną. Żona jego zowie się Starszycą, resztę stanowi tak zwana czeladź.
Tu znowu ślad komunizmu, który widzieliśmy w instytucyach gminnych, się przebija. Czasem do sześćdziesięciu osób żyją pracują wspólnie i są pod rządem jednego starszyny. Łagodność obyczajów, ojcowstwo téj władzy czynią ją nietylko znośną, ale miłą, zresztą każdy ma prawo uchylić się od niéj i oddzielić.
Ojciec postarzały wybiera syna i zdaje mu starszeństwo, lub odziedzicza je za zgodą rodziny, najzdolniejszy.
Jeśli syn jest jedynak, starszyna spada nań z prawa. Starszyna zarazem jest niejako kapłanem domowym, on rozpoczyna modlitwy, on osobno przyjmuje gości i jé z niemi.
Z takich domów kilku składają się rody (gentes), jedno imię noszące.
Skupem nazywa się coniedzielne lub umyślnie zwołane zgromadzenie domów jednéj gminy, odbywające się pod gołém niebem, a trwające czasem godzin kilka. Starszyzna i starcy mu przewodniczą.
Okręgi nazywają się Knieżyny, a powiaty Knieże. Z organizacyi gminy łatwo się dalszego domyśléć. W takim stanie społecznym, w jakim jest Serbia, własność i gmina nie są bez wdzięku i uroku, ale przy wyższym rozwoju nigdyby się to tak jak jest utrzymać nie mogło. Z pozorem najdemokratyczniejszym, jestto organizacya na nieograniczonéj władzy starszyn oparta i zabijająca osobistości na korzyść ogółu. W czasach walki i wojen, tam, gdzie społeczność jeszcze indywiduów nie wyzwoliła ze swego łona, była ona możliwą, z wyższą oświatą jest już niezgodną i zmienić się musi.
W obyczajach Serbów wszędzie odbija się ten ustrój pierwiastkowy na wspólności oparty, praca idzie społem, wszyscy razem idą z jednego pola na drugie bez różnicy czyje, a zowie się to pozajmcą.
W święta, gdy się ani u siebie, ani za pieniądz nic nie robi dla drugich, gromady pracują darmo, aby przyjść w pomoc słabszym, i zowie się to mobą. Nie potrzebujemy wspominać o nieograniczonéj gościnności prawach, które wypływają z natury tak urządzonego społeczeństwa. Wesela zgromadzają tłumy, od pogrzebu nikt zaproszo-
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/594
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
573
LISTY Z MOKOTOWSKIÉJ ULICY.