deszcz z rynew, do rozpaczy przywodzi. Ażeby zapomniéć o tém, potrzeba być albo bardzo młodym, lub niesłychanie starym, w średnim wieku gotowo się przeklinać, co do niczego nie doprowadzi. Wielu znanych mi gospodarzy wiejskich, mają zwyczaj, stanąwszy w oknie, gdy na żniwa długi deszcz się trafi, pięść pokazywać chmurom; nie zdaje mi się jednak, by środek był skuteczny. Odwilż zresztą jest zupełnie w porządku, przyszła jak corocznie w swojéj porze, przegradzając dwie zimy, i biednym ludziom oszczędzając opału, po niéj nastąpi zapewnie mniejsza zimka druga, a może i trzecia, parę wiosenek maleńkich, naostatek owa oczekiwana i zielona jutrzenka lata. Ale to do tego jeszcze bardzo daleko!
Włóżmy więc futro, i mówmy o czém inném.
Przypadkiem poruszone zagadnienie o powieściopisarstwie, i słówko, którém dotknęliśmy powieść naszę, stawiąc ją wyżéj francuskiéj, wywołały kilka sprostowań, objaśnień i reklamacyj; ze wszystkich jednak najlepiéj pojęta jest rzecz p. K. Kaszewskiego, świeżo umieszczona w Tygodniku obrazkowym. Nie tknęlibyśmy już tak drażliwego przedmiotu, szczególniéj dla nas grzesznych tylu powieściami, gdybyśmy nie potrzebowali wypowiedziéć, jak dalece podzielamy przekonanie autora rozprawy, stawiącego rzecz na właściwém jéj stanowisku.
Właśnie z tych jéj dążności obywatelskich, z tego wyzucia się z miłości własnéj i zalotności, i my oceniliśmy powieść naszę, która artystyczny wdzięk umiała poświęcić wyższemu celowi. Powieść u nas, jak to dobrze pojął autor rozprawy, była i jest środkiem, nie celem, narzędziem posługującém najdogodniéj do upowszechnienia idei, które wszczepić i rozkrzewić było potrzeba, była i jest uczciwą niewiastą, a nie płochą zalotnicą. W tém téż wyższość nad francuską, która, dziś zwłaszcza, jest wdzięczną tylko mieszkanką loretańskiéj ulicy. Bawi ona, ale rzuciwszy ją, poczciwie o niéj wspomniéć trudno. I my z p. Kaszewskim zgadzamy się, że mimo upornych usiłowań tych, co ją zarzutem lekkości obrzucili, co ją za drzwi do przedpokoju wypchnąć pragną, mimo ciągłych przytyków do nadużytéj wziętości, powieść jeszcze choć spotwarzona, żyć będzie; jestto może forma artystyczna wieku, któremu nie tyle idzie o wykończoną piękność, ile o rozpowszechnienie idei, o uczynienie jéj dostępną jak najszerszemu kołu czytelników.
Nawet złe i liche powieści życiu powieściopisarstwa nie zaszkodzą, bo wszędzie znajdujemy toż samo, że na formę pozornie łatwą ćmy pretendentów chciwie się rzucają; ale trochę popsutego papieru i zmarnowanego czasu, cóżto przeciwko wieczności! Panna Redeliffe zapomniana, a Gil Blas i Don Kichot żyją. Co do ideału i rzeczywistości, kwestyi nawiasowo poruszonéj przez p. Kaszewskiego,
Strona:PL Kraszewski - Wybór pism Tom IX.djvu/442
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
421
ARTYKUŁY Z GAZETY CODZIENNÉJ.