P. Rossetti za słuszne, Dante straci u was i u przyszłości nazwisko poety, będzie tylko czytany jako pamflecista i historyk.
Wasza nowa Babel — dodał Asmodeusz — ze starych zbudowana ułamków, wznosi się znowu ku niebu. Jestto gmach z wązką podstawą, rozszerzający się ku wierzchołkowi, który lada chwila upadnie.
Symptomata powszechnéj analizy pokazują już dosyć oschłość i wyczerpanie materyałów pożywnych waszego wieku; starca, który się usiłuje odżywić drażniącemi anatomii wrażeniami, który puszcza wzrok w głębie przepaści rozwijającéj się pod jego nogami. Z kolei, analiza od człowieka przeszła do zwierząt, lecz rzuciwszy dawny tor obserwacyi ich życia, wzięła się do nieżywych kości i szczątków. Upatrzyła zwierzęta w krwi ludzi, na dziąsłach, w ranach, na skórze (nie odstępując wszakże założenia, że wszystko stworzone jest dla człowieka); podzieliła, uklasyfikowała zwierzęta, ponumerowała, ustawiła, urządziła, lecz czy przeto znacie lepiéj ich naturę, ich samych! Znacie lepiéj ich trupy, to prawda; lecz nic więcéj. Tajemnice ich czucia, ich czynności, ich ja, są wam, jak były, zakryte. Głupstwo! odpowiedzą mi wasi mędrcy, ależ znamy ich zęby, ich kość pacierzową, szczęki; poznamy z jednéj kości, czém się żywią, gdzie mieszkały! Cuda!! I do tegoż to doszliście z tak wielką pracą, do znajomości szkieletów?
To mówiąc Asmodeusz roześmiał się i pożegnał don Kleofasa do jutra.
Gdy trzeciego wieczora wszedł Asmodeusz do don Kleofasa, teno ostatni siedział zadumany, milczący nad stolikiem, na którym leżał mnóstwo książek, a jeszcze więcej prospektów, specimenów, planów, rycin i literackich ogłoszeń. Po cichu, z tyłu, zaszedł go szatan, witając uśmiechem suchym i szyderskim.
— Cóż-to czytasz?
— Nic jeszcze — odpowiedział don Kleofas. — Cieszę się tylko