Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Wybór Pism Tom VII.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
KSIĄŻĘ.

Widać to, panie kochanku, sąsiadów waszych nie znacie, a toćbyście słyszeli, wiedzieli, panie kochanku, że żaden Radziwiłł w kaszę sobie pluć nie da.

CHORĄŻY (spokojnie).

Już to prawda, żem snadź nie dawno, kiedy mnie téż Radziwiłł nie zna i bierze za spokojnego pieska, co na dwóch łapkach służy, a ja jestem dzikie wilczysko!...

KSIĄŻĘ (do Wołodkowicza).

Znów mnie ściął, panie kochanku. (Do Chorążego) Widzisz asindziej, Radziwiłłowie kury czubate... mówią o nich Rad-żywił, a nie powie nikt Rad-zjadł... bo cierpliwości braknie... i straszne gorączki... panie kochanku... jak im kto dopiecze...

CHORĄŻY.

To co?

KSIĄŻĘ.

Gotowi na wszystko — panie kochanku.

CHORĄŻY.

A Kurcewicze są takiego gniazda, że nie czekają, żeby im kto dopiekł, sami pieką.

KSIĄŻĘ (do Wołodkowicza).

Niech go kaczki zdepcą, panie kochanku. Szlachcic jak kamień, ani ugryść. (Do Chorążego) Pieką! pieką! ale mój panie, co Kurcewicz z Siennéj Wulki może zrobić Radziwiłłowi na Nieświeżu?

CHORĄŻY.

A co Radziwiłł na Nieświeżu może zrobić Kurcewiczowi na Siennej Wulce?

KSIĄŻĘ.

Co? oto ja, panie kochanku, powiem ci. Jak mu rezon przyjdzie, może spędzić tłokę, Wulkę roznieść, zorać, solą posiać i... ani śladu, gdzie Kurcewicze się gnieździli.

CHORĄŻY.

Proszę! proszę do stu basałyków... Wszak ci to wszystko może być prawda!... ale ja wam powiem, co potém. Radziwiłła pozwą o gwałt i rozbój przed trybunał, a że u nas są i poczciwi sędziowie, osądzą go na gardło. Toć to u nas ścinali i senatorów, a powinowaty wasz Zborowski skończył na pieńku...