Non bis in idem — stara to prawda, którą powinienem był miéć za przestrogę, zamyślając o drugiéj anegdocie dramatycznéj z życia księcia Karola, panie kochanku. Nigdy dalszy ciąg lub część wtóra czegokolwiekbądź nie będzie uznaną równą pierwszej. Zgóry téż jestem przygotowany na to, że powtórne ukazanie się na scenie — Panie kochanku, choćbyś znowu je swym potężnym ożywił talentem, nie uczyni wrażenia, jakie winna część pierwsza Tobie, szanowny panie Wincenty, coś typ Księcia Wojewody tak wybornie odtworzyć umiał. Ani mam nawet zamiaru zapraszać Cię do przedstawienia téj drugiéj anegdoty, którą przesyłam tylko jako dowód mojéj wdzięczności za pierwszą.
Życie Księcia Karola tak obfitém jest w bogate szczegóły, iż trudno się oprzéć pokusie zużytkowania ich w książce i na scenie, zwłaszcza gdy się od młodości nasłuchałem opowiadań, w których żywe jeszcze drgały wspomnienia przeszłości. Wiele anegdot podobnych powtarzać lubił mój ojciec, słyszanych od pana de Larzac, niegdy komendanta w Nieświeżu, wiele ich błądziło po rozwalonym Bielskim zamku, gdym go studentem z dziecinną ciekawością przebiegał. Inne wybornie, z humorem sobie właściwym, opowiadane słyszałem przez Henryka Rzewuskiego, wiele już nie wiem gdzie pochwytałem. Mają one urok przywiązany do fantastycznéj a niepowrotnéj onéj Polski szlacheckiéj a magnackiéj, która jest niewyczerpaną skarbnicą dla powieściopisarzy i dramatyków. Jaki będzie los téj w formę dramatyczną ubranéj powiastki, sądzić nie mogę, ale pragnąłbym, żeby wam przypomniała wielce życzliwego
Drezno, 15 grudnia 1870.