Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawać do stołu... sadzając obok siebie panią młodą...
Stół, mimo że prócz przybyłych obcych nie było z rezydentami, plenipotentami, dworzanami i mniej oznaczonych funkcyi ichmościami różnego kalibru... liczył do trzydziestu osób... Mówiono ciągle... ale w tej rozmowie począwszy od pogody, nowin dworskich, procesów w trybunale, sąsiedzkich ploteczek nic tak bardzo ciekawego nie było. Nie przeszła ona jednak bez katastrofy...
Już wszyscy miejsca zajęli i zupę rakową rozdawać poczęto... rezydenci pozatykali serwety pod brody, brzęk łyżek słyszeć się dawał, a piwniczy z butelkami pod pachą poczynał pierwsze nalewać kieliszki, ażeby dla konkokcyi zaraz po zupie każdy miał pod ręką swą porcyą, — gdy do sali wszedł — widocznie opóźniony ogromny drab, dworzanin i amanuensis księżnej, figura pocieszna z długą twarzą, młodą prawda ale nieładną i ostro do góry najeżonemi włosami. Zwano go Żaglem, był z Litwy, gdzie Żaglów rodzina stara niegdyś nawet była można. Jednego z nich czcigodnego prałata jest nagrobek w katedrze wileńskiej.
— Gdzieżci waćpan bywał panie Żagiel, spytała księżna, że zawsze spóźnić się musisz?