Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Joachimek dzwonił. Pobiegli do niego... Co to jest?
— Wojsko ciągnie na zamek, a tu żywej duszy niema!!
Wojska wszakże wcale nie było widać jeszcze, ale ze wsi słysząc dzwon biegło co żyło ku zamkowi. Chrapski bez czapki, ocierając wąsy, na czele...
W tej samej chwili z lasu w istocie ukazał się wytykający właśnie konny oddział z kilkudziesięciu ludzi złożony... ale jechał sobie wolno... Znać było zbieraną szlachecką drużynę... ludzi i koni wszelkiego kalibru... ale wesołych bo i szkapy skakały i panowie czapkami w górę podrzucali.
Kilkudziesięciu ludzi dopadło zamku, Chrapski furtą się dostał i aż mu w oczach pojaśniało z radości, że się nareszcie nieprzyjaciela doczekał...
Wrota zatarasowano, furty pozaciągano drągami, broń poczęto nabijać... P. Bożeńska z córką stanęły w oknie pierwszego piętra i z bijącym sercem patrzyły. Orszak zbliżał się powoli ku zamczyskowi z taką fantazyą jakby miał tylko huknąć aby mu bramy otwarto... Chrapski stał w bocznej baszcie przy bramie w strzelnicy i przyglądał się co to będzie...