Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fortelu, do którego, jak sam w liście, który mamy przed sobą, zeznaje, pomógł mu z razu bojaźliwy, potém prośbami ubłagany Sierakowski.
Jako dowódca objeżdżał on straże kordonu wojskowego, uproszony więc przez Szczęsnego, on, może i inni w zmowie będący, wmówili wojewodzinie, któréj wola stanowiła wszystko w takim razie, że młody chłopak potrzebuje ruchu, że nazbyt się rozpieszcza siedzeniem i zadomowieniem, że go na mężczyznę kierując trochę hartować należy.
Niełatwo wszakże zdając się na te rady, po namyśle, wojewodzina powierzyła jedynaka Sierakowskiemu, dozwalając, aby z nim objeżdżał straże, i konną jazdą, a pracą męzką, sił potrzebnych nabierał. Matka trzymająca dwudziestokilkoletniego chłopaka w rygorze jak małe dziecię, nie bez oporu i strachu zgodziła się na ten rodzaj emancypacyi, który od niéj oddalał jedynaka... a poruczając go na osobistą odpowiedzialność, nieodstępnemu czuwaniu zanideckiego starosty, w tych wycieczkach dała mu nad panem Stanisławem władzę ochmistrza.
Jak się tam stało, że niby pod pozorem objeżdżania straży, czy polowania ruszywszy z Krystynopola, zajechali do Suszna, spełna nie wiemy, z późniejszych tylko manifestów widać, że i dniem, i nocą niekiedy, do Komorowskich wstępowali. Stanisław potrafił do tego namówić starostę zanideckiego, zapewne nie bez oporu z jego strony, ale krok tylko pierwszy był trudny, daléj wspólność winy dawała młodemu panowanie nad mentorem. Jeździli więc razem, jeździł potém pan Stanisław sam, coraz bardziéj zakochany, zapominając o matce i przyszłości. W dwudziestym roku życia miłość jest tak gwałtowna, uczucie tak silne,