Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ką dłonią schwycił ją pod ramię jak prostą szlachciankę, wojewodzina obruszona, natychmiast mu potężny wycięła policzek.
Sroga obyczajów przestrzegaczka, pani wojewodzina chowając na dworze swoim mnóztwo panien i rezydentek, była dla nich także nadzwyczaj ostra i dumna, obchodziła się z niemi niezmiernie surowo. Za najmniejsze przewinienie spotykała kara lub oddalenie; nie przebaczyła nigdy. Naturalnie, dogadzając pani, chodzili faworyci jéj na podsłuchy, donosili zausznicy, szpiegowali, pragnąc się zasłużyć, a najgorliwiéj spełniali tę funkcyę karzeł i karlica. Było naówczas modą jeszcze po pańskich dworach chować karły, i pani Potocka miała ich dwoje bliźniąt, brata i siostrę równo od natury upośledzonych. W wielkim salonie krystynopolskiego pałacu, był dla nich wyklejony z papieru o kilku pokoikach appartament, z którego mały ów karzeł, wykradając się, pełnił rolę policmajstra, i czynił — pisze Chrząszczewski — wycieczki po całym pałacu, myszkując co się gdzie działo, donosząc co podsłuchał, szczególniéj w pokojach zajmowanych przez fraucymer, o którego obyczaje najwięcéj dbała Wojewodzina, nie żałując rózeg za najmniejszą płochość i umizg pokątny. Raz staroście zanideckiemu trafiło się, że późnym wieczorem zakradł się do garderoby dla zobaczenia z panną, o którą się starał, i właśnie się już wymykał z miejscu zakazanego stopie mężczyzny, gdy wojewodzina, która często po nocach wstawała na wzwiady i podsłuchywała podedrzwiami, spotkała go w samym progu.
— Kto tu śmie wchodzić? zawołała potężnym od gniewu głosem.