Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ławskiém, nikt nie mógł otrzymać urzędu bez wpływu i pośrednictwa Potockiego; w sądach powiatowych i trybunale nie wygrał sprawy, powiada pamiętnik współczesny, jeżeli listów protekcyjnych od Potockiego nie miał do sędziów; nie został sędzią, posłem ani deputatem, jeżeli go nie popierał Potocki; nie zyskał u króla starostwa, urzędu koronnego, krzesła senatorskiego, bez pomocy jego i fakcyi, która stała najbliżéj króla; biskupstwa, opactwa, prelatury bogatéj i probostwa nie wyrobił, jeśli go nie promowali Potoccy. Na prowincyi, dodaje nasz autor, więcéj się jeszcze o łaskę magnata, niż o królewską starano.
Takie położenie i przewaga, musiały wysoko wzbić w dumę pana nieustannie mieszkającego na wsi, gdzie samowolnie u siebie się rozporządzał, nieczującego nad sobą nigdy nic silniejszego, zapominającego powoli, że były prawa, bo je on tylko dokoła dyktował. Potrzeba było prawdziwéj wielkości duszy, aby takiego położenia nie nadużyć i niém się nie zepsuć; tłumy dworzan, officyalistów, klientów i szlachty ubogiéj, pochlebstwy i pokłonami wzniosły jeszcze tego, który śnił już o koronie, jako o jedyném pożądaném i wyższém stanowisku.
Na dworze w Krystynopolu wszystko się odbywało po królewsku, zachowywano etykietę większą niż w Warszawie. Naprzeciw pałacu stał hauptwach zajmowany przez lejb-gwardyę dragonów, która przy każdém ukazaniu się, wjeździe lub wyjeździe wojewody, biła w bębny, występowała i oddawała mu honory wojskowe. Obywatel lub urzędnik wojewódzki, mimo tytułu pana brata, który mu dawano na kopercie, nic śmiał zajechać przed pałac w Krystonopolu. Przez uszanowanie wysiadali w bramie z karet i po-