Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedział, innéj nie może dać rezolucyi. Interes, który mąż mój obszernie opisuje względem kupna starostwa, protekcyi jwpd. razem z sobą polecam. Za obietnicę portretu męża mego miniaturą i łaskawą rączką jw. stryjenki dobrodziejki malowanego, nóżki po milion razy całuję; miarę do tabakierki będę miała szczęście sama złożyć u nóg jéj; spodziewam się zapewne na Św. Jan, gdyżbyśmy się tylko rozdraźnili musząc powracać tu na imieniny, a tak potém będziemy mogli mieć to szczęście na dłuższy czas. Wyrażasz jwpd., że jwpani krakowska d. będzie o tém pisała. Jak wola w tém jwpd., tak czyńcie, jak będziecie lepiéj sądzić o tém, że brat mój (Szczęsny) miał febrę, wie matka, gdyż się dowiedziała z listów jw. generała i samego brata mego.
„Pan krajczy dotąd tu bawi, i pan Wincenty (podkomorzy w. koronny, brat krajczego) od kilku tygodni, pan Franciszek (?) także przyjechał kilka dni temu. Rodzice moi mocno obudwóch kochają, są też tego warci. P. Wincenty już się tu obeznał i jest bardzo dobrze i poufale, pan Franciszek jeszcze lepiéj od samego poznania. Na mego męża zawsze tu z łaski bożéj dobrze, mocno są łaskawi. Muszę też oznajmić jw. stryjence dobr., w jakim tu byliśmy strachu W kościele będąc podczas oktawy Bożego Ciała, dowiadujemy się, że p. Komorowski przyjechał, a nie można się było dowiedzieć, który i z jakim interesem. Ale to jeszcze nic, gdy on wszedł do pokoju, miarkujesz jwpd. co się wtenczas z nami dziać musiało. Nieprędko potém dowiedzieliśmy się, że ten bardzo daleko należący do nowosielskiego, i w ten interes nietylko że się wcale nie wdawał, ale nigdy o tém