lem generałem artylleryi, z Franciszkiem Hulewiczem, księdzem Wolfem, doktorem Macpherlanem i nieodstępnym wiernym sługą, Mazurem, kamerdynerem Bisteckim, postanowił natychmiast wyprawić za granicę.
Gniew wojewody wzmógł się wypadkami; cały ten nawał nieszczęścia przypisywał synowi, staroście zanideckiemu, i Komorowskim, nie sobie; na nich spadły w oczach jego następstwa, na nich żal udręczonego starca....
Dla niepoznaki zaś, aby dowieść, że nic nie wie o losie synowéj i w jéj zgon nie wierzy, wojewoda rozpoczął natychmiast pilnie proces rozwodowy, który się też długo i uparcie miał ciągnąć...
Abyśmy lepsze dali pojęcie, jak sprawę sądzono w owym czasie, i jak różnie ją, wedle usposobienia dla Potockich malowano, powtórzymy jeszcze relacyę, jaka o wypadku biegała po kraju.
Przyjaźniejsi Pilawitom, nie mogąc ich całkiem oczyścić, w ten sposób rzecz całą opisywali, rzucając już cień pewny na Komorowskich postępowanie.
Ekscept z wiadomości doniesionych z Warszawy pod datą pierwszych dni marca r. 1771.
„Niewypowiedzianie tutaj egzagerowana, a kilkorakiemi potwierdzona raportami, tragiczna scena najazdu jw. Komorowskiego starosty nowosielskiego. Nie opisuję téj okropnéj historyi, bo nie wątpię, że wiadoma i wszędzie głośna, jak jednak ad regiam majestatem doniesiono, dla wiadomości pańskiéj rzetelnie określam.
„Jw. starosta bełzki, syn jjww. województwa kijowskich od ośmiu miesięcy za wiadomością rodziców swoich uczęszczając na polowania, mil trzy od Krystynopola, bywał w domu jmpp. Komorowskich nowo-
Strona:PL Kraszewski - Starościna Bełzka.djvu/113
Wygląd
Ta strona została przepisana.