Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/522

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie kwiatów; zresztą, kilka książek wystarczały mu na pokarm duchowy.
Raz tylko i to na chwilę wyszedł z téj apatyi i okazał jeszcze, że go coś na świecie obchodziło, a to w następującéj okoliczności:
Wspomnieliśmy wyżéj, że jedna z sąsiadek w Żerbach, pani Celestynowa, wdowa po Butkiewiczu, mieszkała tu z wychowanką swoją Madzią; dziewczę to, pomimo domysłów rozmaitych i złośliwych, nie wiadomo skąd pochodziło i jak się na opiekę pani Celestynowéj dostało; pytana, odpowiadała zawsze, że to biedna sierota.
Im bardziéj z początku pieszczona Madzia dorastała, tém więcéj widać zawadzała swéj opiekunce, zawsze goniącéj za zamąż-pójściem i oczekującej pana Pryscyana Prus-Pierzchowskiego. Biegało to bez dozoru po wsi, bawiło się z dziećmi wiejskiemi, i aż litość brała patrząc, że tak samopas się wychowywało. Madzia często zabiegała i do dworu Drabickich, a stara Drabicka, choć tak na pozór surowa, gderliwa i zajęta swojém gospodarstwem, ulitowała się losu sieroty. Pozwalała jéj siedziéć przy sobie, uczyła potrosze, prostowała zepsute pojęcia, zajmowała się nią, i w końcu tak do niéj przywykła, że dziewczę więcéj w starym dworze niż u pani Celestynowéj przebywało. Sierota nawet tak czuła, że Drabicka ma dla niéj słabość jakąś, że pomimo pozoru jéj surowego nic a nic się nie obawiała, i nadużywała jéj czasem. Pani Celestynowéj tego było i potrzeba, żeby się trochę zbyć wychowanki; rada była, że mogła być o nią spokojną, i w domu czy w odwiedzinach nie miała jéj ciągle u boku.
Madzia tymczasem rosła na śliczne dziewczę, i prawdziwa opieka boża zbliżyła ją do tego dworu, w którym trafiła na serce, rozum i dobry przykład staréj Drabickiéj. Ta nie dozwoliła jéj próżnować, uczyła, ale zarazem się nią posługiwała i choć czule, ale nie przebaczając najmniejszego dzieciństwa, po swojemu ją układała.
Trwało to dosyć długo bez przeszkody, i obie do siebie przywiązały się i przywykły; tymczasem pani Celestynowa straciła ostatnią nadzieję zamąż-pójścia, serce jéj przepełniło się goryczą i z wybuchem jakiéjś zazdrości, poczęła w tém złe upatrywać, że Madzię jéj odmówiono.
— Póki z nią był kłopot i tańcować koło niéj trzeba było, to mi nikt nie pomagał, a jak to dorosło, że się można posłużyć, to mi ją bałamucą. A! rozumna pani Drabicka, darmo sobie z niéj zrobiła służącą... Ale z tego nic nie będzie, nie dam jéj wziąć z przed nosa...
W gniewie nagłym pani Celestynowa zabroniła wychowance