Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Julian się nie odezwał i w ponurém milczeniu, późną nocą powrócili do Karlina...
— Wątpię, żeby się udało — rzekł prezes — nadto mają charakteru dla Juliana... trzebaby mu coś innego, ale gdzie znajdzie miliony, jak tutaj?... Dla nich i ponudzić się trochę warto...

LI.

Straciliśmy z oczów Aleksego, ale cóż o nim powiedziéć można? Całe jego życie było wewnętrzne, skupione i obwijało się dokoła jednego uczucia. Kochał Annę codzień więcéj i codzień głębszém przejmowało go to smutkiem; z tą miłością kryć się musiał jak z tajemnicą, ze zbrodnią, przed całym światem i sobą; pozbawiony wszelkiéj nadziei, modlił się tylko do ideału. Biedne to serce ludzkie! Powiedział ktoś z wielką trafnością, że każda miłość ma w sobie coś nienawiści; to pewna, że się do niéj miesza często jakaś niechęć i gniew prawie; człowiek nie może poddać się bez walki i ugiąć karku nie westchnąwszy nad sobą. Często i Aleksemu zdarzało się w smutnych chwilach zamyślenia, gdy Anny nie widział, gdy marzył o niéj, wyszukiwać w niéj skaz i plam, rozczarowywać się wymyślonemi jéj wadami; ale dość było jednego jéj wejrzenia, żeby o wszystkiém zapomniał. Nie mógł jéj wyrzucać, że go nie kochała, bo sam nie sądził się godnym jéj wejrzenia; czuł się zbyt nisko i daleko od niéj; ale jéj miał prawie za złe, że nie kochała nikogo, że nic w niéj nie zwiastowało potrzeby silniejszego przywiązania. Nie miała tęsknoty młodzieńczéj, szła spokojna i nie oglądała się po nic więcéj nad to, co ją otaczało: modlitwa, Bóg, niebo wystarczały pragnieniom jéj duszy. Aleksy znajdował ją świętą, lecz zimną. Z jéj oka nie wypłynął nigdy wzrok pełen tęsknych zapytań, z jéj piersi nigdy nie uleciało westchnienie... szła opromieniona świętością swoją, nie oglądając się za siebie, nie pragnąc dopełnić życia niczém więcéj. Bóg, rodzina, ubodzy, zapełniali jéj serce, tak, że nikt, zda się, wcisnąć się już tam nie mógł! Aleksy w swoim ideale więcéj trochę chciał woni ziemskiéj, więcéj słabostek ludzkich, więcéj może tych poetycznych porywów ku nieznanemu, ku niepojętemu. Dla Anny, która nie wątpiła nigdy, nie było nieznanych i niepojętych krain, do którychby westchnąć mogła... Wierzyła głęboko, a wiara oświecała dla niéj każdy zakątek teraźniejszości i przyszłości.
Aleksy umyślnie wynajdywał w niéj strony słabe, według siebie ułomne, ażeby przestać ją kochać, ale z każdym dniem przywiązanie jego wzrastało tylko, ideał się podnosił, olbrzymiał i zachwycał go więcéj. Biedny szalał, a musiał nosić na twarzy obojętność,