Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sam się uzbroić w męstwo, bo wiem, że spotkam zawady straszne... Milcz... zaklinam cię, i daj mi czas...
— Rób, jak chcesz — rzekł Aleksy siadając — ale nie sądź, ażeby zwłoka dała ci siły... Obawiasz się wybuchu: tego nie unikniesz, to napróżno, dziś czy jutro, jednakie będzie.
— Muszę zebrać myśli, osnuć plan... zaklinam cię, zachowaj mi milczenie...
— Bądź o to spokojny, nigdym nie zdradził nikogo, nie domyśli się nikt, że mnie przypadek zrobił panem waszéj tajemnicy; będę milczał... zamknę oczy, bo jeszcze wierzę w ciebie...
Chwilę trwała rozmowa, a Aleksy wyszedł z politowaniem nad Julianem, przewidując, że przyszłość ciężkie dla niego próby gotuje, którym siły nie będzie miał podołać. Smutny, zwrócił się do swojéj izdebki i widokiem może téj miłosnéj schadzki rozmarzony, mimowolnie zapłakał nad sobą... Jakaś niepoczciwa zazdrość zrodziła się w sercu jego... wydziedziczony, wymawiał niebu to szczęście, które innym spadało samo, a dla niego nigdy, nigdy żadném zaklęciem wywołane być nie mogło. Ale ten smutek czysty, kto wie, czy nie większą był rozkoszą od upojenia Juliana, którego myśl i serce wzburzone z groźną się już pasowały przyszłością. W boleści Aleksego był jakiś spokój, w rozkoszy Karlińskiego tkwiły zarody cierpień przechodzących jego siły: miotał się uciśniony szczęściem, pochwycony wirem, nad którym nie panował; spodziewał się i obawiał, pragnął i drżał, myśl sięgała poza uczucie i mierzyła już czarne przepaście... Namiętność trwała zbyt długo, wybuchnęła zbyt gwałtownie, by się w biegu jakąkolwiek rozwagą powstrzymać dała i skierować...

XL.

Gdy się nazajutrz zeszli rano, o białym dniu, Aleksy nie śmiał spojrzéć na Polę; obawiał się, by wzrok nie wydał go i nie zapłonił biednego dziewczęcia; ale miłość sieroty tak była gwałtowna i szczera, że się nie rumieniła; w prostocie swéj chciała się chlubić zwycięstwem. Pola wiedziała, że Aleksy zszedł ich i był świadkiem schadzki, ale to ją nie zmieszało bynajmniéj; rachowała na Drabickiego uczciwość, a tajemnicy nie pojmowała nawet. Spojrzenie jéj śmiałe wypowiedziało mu wszystko... musiał się zmieszać, gdy go zuchwale zagadnęła sama:
— Jak pan późno przechadzasz się po ogrodzie; widziałam zamykając moje okno, gdyś pan powracał po jedenastéj... Prawda, że noc była prześliczna!
Aleksy zarumienił się, nie wiedząc, co odpowiedziéć; Julian