Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pusto na świecie! pusto... i coraz gorzéj być musi... nauka Chrystusowa martwém jest słowem i duch umarł, nie wierzym, nie pragniem, nie pojmujemy nic nad to, co się da dotknąć i zważyć... i to tylko zyskamy, czegośmy się dobijali... trupa bezwładnego, proch i nicość.
Powoli głos chorążyca słabł i ustawał, spuścił głowę na piersi, łza potoczyła się z oczów jego na żelazny krzyż z koroną cierniową...
— Nie! — rzekł, budząc się nagle — Pan Bóg ulituje się nad ludźmi, tak trwać nie może, tak nie będzie, dźwignie się społeczność duchem... wiarą i pozna, że się pokłoniła złotemu cielcowi, dziełu rąk własnych...
Nikt ani na te natchnione słowa, ani na to, co je poprzedzało, odpowiedziéć nic nie umiał. Julian siedział przejęty, jak wkuty w krzesło, z oczyma wlepionemi w stryja, Aleksy dumał, Justyn patrzał na gwiaździste niebo, które przez otwarte drzwi ogrodu błyskało świateł tysiącem. Znużenie i wzruszenie malowało się na bladéj twarzy chorążyca; znać opowiadanie to odżywiło w nim przygasłe boleści, z ktoremi walczyć musiał. W milczeniu spojrzał raz jeszcze na portrety oboźnego i Hrehorego, i krokiem niepewnym usunął się w głąb’ domu...
Po odejściu jego, długo tak wszyscy siedzieli jeszcze jak ich porzucił, a Julian błądził okiem po szeregu przodków swoich, ale z twarzy jego znać było, że choć ich wielkość pojmował, dosięgnąć jéj nie czuł w sobie siły... Inne marzenia przerywały mu swemi uśmiechy pasmo dumań wywołanych długiém opowiadaniem pana Atanazego.
Na Aleksym chorążyc ze swą arystokratyczną wiarą w posłannictwo rodzin i mistycyzmem inne zrobił wrażenie: podziwiał go, sympatyzować z nim nie mógł. Nieco dumy szlacheckiéj odezwało się w sercu jego; syn wieku czuł się rówien wszystkim i niczyjéj prócz gieniuszu wyższości nie uznawał nad sobą; w niczyją misyę spadkową prócz płomienistego bohaterów posłannictwa nie wierzył; postać ta jednak oryginalna, silnie przejęta uczuciem religijném, poważna, nieugięta, osamotniona, jakieś w nim uszanowanie wzbudzała. Lubimy w ogólności ludzi miękkich i wygodnych, ale cenić ich nie możemy wysoko; potrzeba pewnéj mocy charakteru, aby sobie serca zaskarbić i do uwielbienia zmusić... Aleksy nie godził się z chorążycem, ale przekonanie jego szanował; Justyn dawno był przywykł do ekscentryczności pana Atanazego, codziennym był jego słuchaczem, ale ten inaczéj na świat poglądał. Dla niego wszystko było poezyą. Z niéj się rodziło i z nią umierało, gdzie