Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na życie całe, nie wychodząc prawie za obręb ogrodu i lasów swoich.
Pana Atanazego nazywano dziwakiem i nie bez powodu, nie żył bowiem jak inni ludzie: z młodu na krótko wychylił się był z domu, wolą rodziców wysłany w podróż po Europie, późniéj służył wojskowo, jeszcze stosując się do rozkazu ojca, ale zostawszy panem swéj woli, porzucił świat i zagrzebał się dobrowolnie w osamotnieniu. Nikt dobrze nie znał wypadków jego życia i przyczyn, które wpłynęły na ukształcenie charakteru, jaki się skutkiem tajemniczych uczuć, zawodów i cierpień wyrobił. Zawczasu wyrzekłszy się tego, co pospolicie zowią losem, towarzystwem, światem, pan Atanazy z kilką książkami, z kilką towarzyszami zamknął się w swojéj Szurze i czas pędził na modlitwie, rozmowie i rozmyślaniu. Ani interesami, ani gospodarstwem się nie zajmował. Zgóry poglądał na drobne zabiegi ludzkie i śmiał się z nich szydersko; myśl jego cała była w wieczności, w żywocie przyszłym, w zagadnieniach tyczących się nadziemskiego świata. Dla ludzi wyrozumiały i łagodny, charakteru wzniosłego, zdawał się żyć tylko czekając śmierci i nic już nie spodziewając się od ziemi. Jak dziecię potrzebował opieki, dawał władać sobą i za nic nie byłby się oderwał od tego trybu, jaki przepisał sobie i do którego silnym przyrósł nałogiem.
Kochał rodzinę, jak kochał świat cały, ale w rzeczach ziemskich nie roztkliwiał się nad nią, nie biegł dla niéj z pomocą, życie i jego wypadki ważąc sobie lekce, jako rzeczy przemijające. Najulubieńszym jego czytaniem była biblia i mistycy; choć ortodoksus, pozwalał sobie w tym względzie tak dalece, że i protestanckich objawień, widzeń, rzutów oka w świat przyszły nie odsuwał; dla niego nawet w błędzie wielką wymówką była wiara głęboka i zajęcie się światem ducha: wszystko przebaczał, krom obojętności na sprawy duszy i materyalizmu. Pobłażający dla tych, co o rzeczy sądzili inaczéj, nieubłagany był tylko dla zobojętniałych, w szyderstwo obracających wszelkie najważniejsze zagadnienia pozaświatowe. Stosunków z ludźmi nie miał, nie szukał, unikał ich nawet, przekładając księgę i dumanie nad praktykę życia; to zaprzątnienie religijne zabiło w nim nawet wszelką chęć do pracy, odjęło ochotę do czynu i uczyniło go ascetą, pustelnikiem, istotą oderwaną od towarzystwa. Szura była prawdziwą Tebaidą, w któréj ledwie kilku ludzi umiejących się pogodzić z Atanazym Karlińskim, dotrzymywało mu towarzystwa. Przywykł był do nich, ale ochłodłe serce nie tak ich wszakże potrzebowało, by się na żal po stracie lub jakąkolwiek dla nich zdobyło ofiarę; pojęcie życia miał tak silnie swoje własne, wiarę tak mocną, że na grobie zapłakać nie mógł, i szeptał tylko: