Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rota magni nominis, mieszka u stryja, pana wojewody, o mil dwie stąd; cóż można żądać nad to piękniejszego?... Prawda, że nie ma nic, lub tak jak nic, gdyż ojciec absolute majątek stracił.
— Młoda?
— Nie sądzę, bo lat temu dziesiątek była już na wydaniu, tylko że się nikt nie zgłaszał! Zatém najmniéj Jezusowych latek, ale to mniejsza.
— Piękna?
— O ile sobie przypomniéć mogę, szpetną nie była, kto wié, co dziś? Są osoby, które wiek upięknia! Wszakże tu nie chodzi o wdzięki ale o ród i koligacye... Mała, czarniawa i nieco ułomna, ale aspectus książęcy, chód królowéj, prezentacya pańska, ledwie mi głową kiwnęła, kiedym był u wojewody.
Tadeusz się zamyślił głęboko.
— Tu niéma co rozmyślać — dodał stolnik — zaprzęgać i jechać do pana wojewody.
— Jak to, bez powodu?
— Powód się znajdzie, narada o sejmikach, będę waści promował, jakoby na kandydata do deputacyi, przyjrzysz się pannie, rzucim słówko, by wyrozumieć wojewodę...
Tadeusz nic nie rzekł, znać tylko było, że go to wszystko drogo kosztowało, ale spojrzał na gienealogiczne drzewo, na portrety Sobiesławów i odważnie zawołał:
— Pojedziemy, panie stolniku.
Stary, choć stary, miał przysłowie — dictum factum — i niedługo wybrali się oba do pana wojewody, który bawił w swoim zamku na wiosnę czasowo tylko. Nie był to jeden z tych magnatów dawnéj Polski, co przywykli niejako spadkowie piastować pierwsze dostojeństwa w kraju, których dobra rozlegały się szeroko, jak księstwa udzielne; znaczenie groziło nieraz władzy nad nich wyższéj i prawom; — pan wojewoda przez związek świeżo dopuszczony do senatu i koła panów, okupywał się pokorą i usłużnością nowéj braci. Jak każda rodzina polska, familia jego mogła się wywieść z dala, ale w niéj krzeseł, lasek i mitr nie było; kilka starostw, maleńki urzędzik, a potém nagle województwo. Człek niemłody, chodził po francusku, niedawnemi czasy kontusz zrzuciwszy, z magnatami był pokorny, ze szlachtą dął się bardzo, lękając, by mu nie przypomniano, że niedawno jéj był równy. Krewny kasztelanki, dla okazania swych związków, przyjął ją do siebie, choć ubogą, i utrzymywał jako towarzyszkę swéj żony, córki wielkiego zubożałego domu, który się zbytecznie rozrodziwszy, siedem kobiet rozposażył między zamożną starą szlachtą.
Dwór wojewody na wsi był z pańska, z cudzoziemska a skąpo