Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Ostatni rok.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najjaśniéjszy Panie! wreszczał trzeci, chcąc w gorliwości obudwu przewyższyć, bij się w piersi, bo będziesz potępiony!
Wszyscy ilu ich tam było, darli się w ten sposób, i ten bardziéj podwajali krzyku, im mocniéj byli przekonani, że Król nic nie czuł i nie słyszał.
Tym czasem weszli do komnaty, Zadzik z Ks. Albertem Radziwiłłem, mocne na twarzy strapienie okazując i niechętnie poglądając na krzątających się około łoża Jezuitów.
— Cóż WMość na to powiész, ozwał się wreście Zadzik, ruszając ramionami, że ci Ich Mość Przewielebni i skonać, jak widzę Królowi spokojnie nie dadzą, na co ta wrzawa i tumult przy umierającym.
— I ja zarówno tego nie pojmuję,