Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale czegoż się nie robi dla miłości dziecka! dodała... Moja Serafinko... widziałaś go... zlituj się, bądź dla niego jak najczulszą, przymuś się... Ty nie wiesz... nasza... twoja przyszłość zależeć może od niego... Te skórzane buty zabłocone chodzą po złocie... to Krezus...
— Dwa razy panienkę pocałował! śmiejąc się wtrąciła Pilska... Mama z politowaniem spojrzała na mnie...
Potem zaczęło się ubieranie. Uważałam, że Mama jak najskromniej kazała się ustroić... Wyszła cała czarno... i ta poczciwa Pilska twarz nawet jakoś umiała zastosować do stroju... Wyglądała blado... ledwie nie powiem starszą...
I co za kłopot — bo Mama musiała Szambelana i innych dobrych przyjaciół, którzyby ją byli zabawili, rozerwali — odprosić listami, wiedząc, że Wujcio by się z nimi niezgodził, i że ich nie lubi... Przytem z góry wiedziałyśmy już, że jak przyjdzie, do wieczora nas nie puści, tchnąć nie da... a cygarem brzydkiem pokój nam zakopci...
Mama chodziła do południa jak zwarzona, i wygadała się z tego złego humoru przedemną, więcej niż zwykle...
— Mało znasz Wujcia — rzekła — a potrzeba ażebyś go znała... zależy na tem wiele, bardzo wie-