Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się długo przypatrywała i gołem okiem i przez lornetkę, i przeciw światła i pod światło... dotknęła ustami mego czoła i... słyszałem jak szepnęła:.. Tres jolie... elle promet... Potem dano mi Dorégo biblię do przeglądania na drugim stoliku... a panie poczęły cichą rozmowę...
Przyznam się, że choć może biblią zdawałam się niezmiernie zajętą, alem prawie wyrazu z cichej tej rozmowy nie straciła. Baronówna de St. Yves także do niej należała...
Przez cały czas... mówiono tylko o niebezpieczeństwach jakichś zagrażających światu... o nieuniknionym katakliźmie, o bezbożności... ale w epizodach mnóstwo nowinek się wplątało, tyczących różnych osób mnie nieznajomych... Księżna ubolewała nad mezaliansami, nad zgorszeniami... Potem rozwinęła przed Mamą obraz swej działalności... mówiła o lokajach, o składkach, o propagandzie... o księżach... To byłoby trochę nudne... gdyby nie epizody...
Naliczyłam trzy czy cztery mężatki... o których stosunkach jakichś, księżna Mamę przestrzegła... ale szeptano cicho... kilkanaście jakichś biletów Mama wziąć musiała. Epizody z wielką żywością i dowcipem, wyręczając Księżnę, opowiadała panna Baronówna... Podnosiła czasem głos... a ile razy spoj-