Sulimów przeraźliwie mi się wydał smutnym. Mama do niepoznania zmieniona. Pilskiej się humor popsuł. Mówiła mi, że idzie za Morozkiewicza, aby sama jedna nie siedzieć wieczorami, i mieć komu gderać. Wszystko tu znacznie się opuściło... a choć nie wolno nic zmniejszyć, zmienić, choć służba, stajnie, kuchnia są w dawnym stanie — wszystko to na nic prawie nie służy i pleśnieje. Nawet we dworze i w ogrodzie czuć, że tam oka i ducha pani braknie. Doprawdy, trudno by mi wyżyć z Mamą... Płacze, skarzy się, i modli... Nie może dotąd zapomnieć niewdzięczności Barona i krzywdy, jaka się jej stała przez to, że testamentu nie zrobił...
Spytała mnie zaraz o Opalińskiego, patrząc dziwnie w oczy — odpowiedziałam, że zupełnie nawet nie wiem, co się z nim stało. Zdaje się w to nie wierzyć... Pilska także zagadła mnie o niego... alem pomyślała o Stasiu, rozpłakałam się, i dali mi pokój... Włoski jego noszę w medaljonie na piersiach...