Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pastwiący się dotąd nad bezbronną parą.
Ukazanie się dwóch zbrojnych w ogromne maczugi i szable barczystych i silnych chłopów, dodało odwagi panu Tomaszowi, który puściwszy Strelimussę razem z niemi wpadł na bursarzy. Inni widzowie trzymający w duchu stronę oblężonych, którzy sami nie śmieli się na tłum posunąć, przy tej pomocy rzucili się z czem kto miał w ręku na studentów. Walka była nierówna, bo choć liczba bursarzy przewyższyła kilka razy napastników, niemając jednak żadnej broni, zaraz uciekać, kryć się po domach i rozbiegać zaczęli. — Nie zdołali jednakże umknąć wszyscy przed sługami ks. Czarnkowskiego, którzy znienacka ich napadli i bić bez miłosierdzia zaczęli. Pierwszy który tę wyprawę doradził, posunąwszy się naprzód, machając szablą na prawo i lewo kilku poranił: drugi niemniej narobiwszy ran i guzów ścieląc sobie pod nogi studentów, zajadły szedł dalej nie spotykając żadnego oporu.
Tomasz także mszcząc się za siebie i towarzyszkę swoją, dorwawszy się kija z gniewem bez litości gonił za studentami. Nie było się jednak czem nasycić, bo wkrótce prócz kilku rannych i zabitych leżących na placu nikt nie pozostał. Strelimussa nakrzyczawszy się przez cały czas walki, porwana tłumem ledwie się oswobodziła z zamięszania, klnąc świat cały powróciła do domu opłakiwać utratę sukni i całego ubioru. —
Nim się jeszcze czas mieli rozprószyć studenci, w oknie plebanii, a potem we drzwiach pokazała się postać jakaś ubrana w suknie księże, którą wszyscy za samego księdza plebana wzięli. Ta zachęcać się zdawała do boju krzykami i poruszaniem kija któren w ręku trzymała. Okoliczność ta podwoiła jeszcze zapał sług