Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   55   —

Czekaj — z czego się składa garderoba?
Tanczyński nie chcąc się tłómaczyć, porywczo zawrócił ku drzwiom.
— Czekaj! do kroć sto tysięcy — zawołał wuj. Pora nadzwyczaj gorąca — zimowe ubrania w domu źle się konserwują. Kołdrę wełnianą porządną masz, niepotrzebną. Pierwszy lepszy żyd ci wysłuży...
— Tak, i cała kamienica o tém wiedziéć będzie.
— A od czegoż wieczór i należyte środki? — mówił profesor. — Nowiciusz jesteś i gorączka, dwa defekta.
Czekaj — na Starém mieście, Szlomka Izrael — tak lichwiarz — wszyscy go znają — u niego zastaw. Extraordynaryjnie dyskretny człek.
Bolek nie zdawał się słuchać, zły i gniewny zmierzał ku drzwiom bez pożegnania. Profesora to bynajmniéj nie poruszyło, śledził go oczyma tylko.
— Gniewaj się, nie gniewaj — rzekł — do twojéj woli, pieniędzy nie daję nigdy, nikomu. Sama idea była w zasadzie fałszywa i gryzie mnie tém, że dowodzi pojęcia złego mojego charakteru i osoby! Uchybiłeś mi przypuszczeniem, że ja mogę pożyczyć! Jabym do téj pory boso chodził, gdybym się wdawał w podobne negocyacye! Na pierwszego!!
Mówił to, ale Bolek nie słuchał go, bo gwałtownie cisnąwszy pierwszemi drzwiami, wyszedł.
Posłyszawszy zamykające się drzwi, wuj głową potrząsł.