Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

I stanął u zwierciadełka, a że golenie wymagało tego, ściągnął jedną część twarzy i usta wykrzywił.
Bolek stał za nim, kapeluszem się wachlując, bo mimo ranku było gorąco, i musiał biedz dobrze, był zdyszany.
— No, gadaj — rzekł przez ściągnięte usta dobywając głosu wuj.
— Poczekam, aż się wuj ogoli.
— Bez ceremonii — odparł żwawo profesor — zaręczam ci, że najstraszniejsza wieść mnie nie poruszy i nie zatnę się. Co tam?
— Jestem w przykrém położeniu — odezwał się Bolek — w prawdziwie przykrém położeniu. Byłem zmuszony okolicznościami, dla przyzwoitości siąść w pewnym domu do wista: przegrałem com miał!
— Fiu! fiu! i cóż? — spytał wuj.
— Wuj mi do pierwszego pożyczy choćby pięćdziesiąt złotych.
Milczenie było długie, profesor dojeżdżał brzytwą do ostatecznéj włosów granicy, otarł ją o ręcznik i z flegmą odezwał się.
— Zkąd ci to do głowy przyszło? ja? pieniędzy pożyczyć? ja? niepodobieństwo — niemożność — mam sobie za zasadę nigdy nie pożyczać nikomu, a siostrzeńcowi témbardziéj. I nie mam i nie dam i słuchać nie chcę. Dziwi mnie, że myśl ci przyszła udać się do wuja — prejudykat byłby szkaradny!
— Pod słowem honoru, pierwszego oddam.
— Bodajeś zdrów był! Ani słowa nie chcę, ani pieniędzy nie dam. Weź zkąd chcesz! A to pię-