Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

Bazyli, dwie panie już nie młode i mężczyzna, w którym można się było domyślać wirtuoza.
Lwa tego otaczali wszyscy, trzymał jeszcze kapelusz w ręku, miał minę znudzoną geniusza, który raczył się dać ubłagać i zstąpił na ziemię, a razem chciał być na ten raz prostym śmiertelnikiem.
Twarz muzyka nie mówiła zresztą nic — młoda jeszcze była już zwiędłą i zniszczoną; wzrok miał błędny i roztargniony, uśmiech jakiś nie naturalny i kwaśny. Ruchy i sposób obchodzenia się były przyzwoite, lecz zarazem jakby wyuczone. Pod tą powłoką salonowego lwa, mieszkał może jaki bardzo pospolity burek, który grał swą rolę dosyć zręcznie. Wśród rozmowy artysta oczyma robił inwentarz salonu i rekognoskował towarzystwo, aby wiedziéć w jakim tonie ma ją prowadzić.
Wnijście pana Bolesława, ku któremu zaledwie się zwrócił gospodarz, nie przerwała żywego opowiadania artysty o koncercie jaki dawał w Wiedniu, w przytomności dworu i wszystkich arcyksiążąt. Bolek z taktem wielkim, umiał zająć bardzo skromny kątek, jakby pragnął się ukryć. Doktór spojrzał ku niemu, lecz widząc że wejrzenia jego unikał, słuchał daléj powieści, z dowcipnemi przyprawami.
Dwie nie pierwszéj młodości damy, obie znakomite diletantki, z nadzwyczajném zajeciem, niemal gorączkową chciwością pochwycenia każdego wyrazu, słuchały artysty.