Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   153   —

Uderzył go po kolanie. — Hę?
— Nic nie wiem — odparł poważnie bardzo profesor.
— Zkądże kapitały? — szepnął p. Samuel.
— Powiadam panu, że mi nic nie komunikował — potwierdził profesor.
— I nic się od pana nie dowiem?
— Bo niewiem o niczém.
— Dobrze — rzekł Bombastein — to niechże mu pan powie przy zręczności, ażeby spólnika nie szukał, ma we mnie gotowego.
Profesor spojrzał nań.
— Potém jakeście się rozstali? — spytał.
— Wszystko się daje skombinować! rozumie pan? — odezwał się klepiąc po ramieniu Bombastein — niech mu pan to powie.
Kiwnął głową Maciórek i pomyślał. — Jak kot, zleci z dachu i zawsze na nogi!