Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   106   —

dultu, bo za zapowiedziami panna niechciała ślubu, ani go sobie życzył pan Bolesław. Szmaragdowy pierścień pani Laury przeszedł na paluszek Aurory, a brylant opiekuna na rękę Bolesława.
Tego wieczora siedział bardzo długo u niéj narzeczony.
— Pamiętaj tylko — odezwała się do niego, gdy wychodzić miał — że tobie nie wolno być zazdrosnym, ale ja będę i jestem o ciebie zazdrosną okropnie. A, jakbyś mnie, broń Boże, zdradzić miał, otruję, zabiję! — Ścisnęła małe rączki we dwie pięści i śmiejąc się, pokazała je odchodzącemu.
Bolesław dosyć wesół wyszedł tego wieczora — oswoił się ze swojém przeznaczeniem. Chciał majątku i pozycyi socyalnéj, zyskiwał je. Był pewwnym, że przeszłości żony nikt mu nie wspomni, bo widział do koła poosłaniane skandale kupkami złota; zresztą szło mu tylko o pozory, a coby ludzie po cichu prawili? na to zważać nie myślał wcale. Kości były rzucone, pierwszy szczebel trzymał pod nogą, środki miał w ręku... daléj iść, pochlebiał sobie, że potrafi.
Świszcząc wszedł na wschody i w niezwykle dobrym humorze, nie dawszy kuksańca Jacusiowi, położył się na spoczynek. Rozkoszne sny go kołysały, — był panem! Żona — myślał sobie — słabą jest kobietą, z nią poradzić będzie najłatwiéj.
Ubierał się myśląc iść do narzeczonéj, bo biuro Bombasteina bardzo od niejakiego czasu zaniedbywał, gdy zadzwoniono i Sanermann wszedł z powinszowaniem.