Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   100   —

— Ale, wiesz pan co, profesorze — rzekł — zawsze, z czyjéjkolwiek to było winy, ja ci winienem rewanż, jutro zjemy razem dobry obiadek u Bouquerela? hę?
Onego Bouquerela znał profesor z wielkiéj sławy jego, lecz ani razu w życiu jakoś nie miał zręczności poznać się z kuchnią jego, pokusa była zbyt potężną, aby się jéj pasożyt taki mógł oprzéć, Rozjaśniło mu się lice natychmiast, i złagodniał wzrok, odezwał się.
— Ale po co to te wydatki?
— Cóż to dla mnie znaczy? — odparł p. Samuel — to jest nic. Chce pan, żebym wziął siostrzeńca, i żebyśmy mu dali delikatną nauczkę przy téj zręczności?
Po krótkim namyśle Maciórek odezwał się.
— Nie, niech go pan nie prosi. Naukę on miéć będzie i bez tego.
P. Samuel umilkł. Umówiono się o godzinę, żegnając Bombasteina, dodał Maciórek.
— Jedno jeszcze panu powiedziéć muszę, w razie gdyby panu chybił Bolesław, gdybyś przeciw niemu wystąpić potrzebował, masz we mnie sprzymierzeńca. Błazen jest i znać go niechcę.
Gotowały się więc z różnych stron burze na pana Bolesława, który zdawał się lub o nich niewiedziéć, albo je lekceważyć. W największéj tajemnicy prowadzony romans ów improwizowany przez Sanermanna, szedł szczęśliwie ku rozwiązaniu. Panna żwawa i wrażliwa zakochała się w ładnym chłopcu, który dawał się kochać i na zimno ją