Przejdź do zawartości

Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




II.

Twarz pana Bolesława dotąd się jeszcze uśmiechająca niby, po zaryglowaniu drzwi, zmieniła się na zafrasowaną i ponurą. Stanął zamyślony, gniewny, głową potrząsając i nogą bijąc o podłogę.
Odwiedziny dawnego towarzysza, może wiadomość o znajomości jego z panem radzcą, niesmakowały mu. Potrzebował długiego czasu aby przyjść do siebie.
Przez okno widać już było wieczorne niebo i pomarańczowy kawał zachodu słońca, jaskółki zwijały się coraz żwawiéj, wróble zbierały się na noc i szczebiotały krzykliwie. Wszystko to przypominało, że chcąc o ósméj być u pana radzcy, należało myśléć o toalecie. Dla pana Bolesława była to kwestya najwyższéj wagi. Stanąwszy w oknie i przypomniawszy sobie co miał do wykonania, popatrzywszy na cebulę srebrną, która już siódmą ukazywała, począł się rozbierać.
Czarne myśli, które mu czoło zasępiały, nikły nowéj ustępując trosce. Poszedł do alkowy, aby przygotować ubranie na wieczór. Z kolei począł wynosić, dobywając z kuferka frak czarny, kamizelkę, dopełniającą ubranie część niezbędną, —