Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   68   —

do czego się i to przyczyniło, że wisus Jacuś gdzieś się był zawieruszył i nie powrócił aż nad rankiem, w stanie rozgorączkowanym, w surduciku podartym i szpetnie na twarzy potłuczony.
Przysięgał się jednak, bijąc w piersi z całych sił, że był trzeźwy, że kropli w ustach nie miał i że po nocy spadł ze wschodów. Wypadek ten nie był pierwszym i zapewne nie ostatnim, musiał Bolesław znieść go stoicznie. Zmęczony zaspał na dzień długo. O pół do dwunastéj miał schadzkę z Maciórkiem, a wprzódy jeszcze rad się był dowiedziéć coś o pani Laurze. Pośpieszył więc naprzód do kamienicy i, jak zwykle wszedł ciemnemi tylnemi wschodami naprzód do powiernicy. Zastukał tu, drzwi były zamknięte — poszedł pukać do drugich, a nie dobiwszy się i do nich, probował otworzyć — i te na klucz były spuszczone. — Stukanie do nich nie wywołało nikogo. Nie pozostawało więc nic, jak wnijść na główne wschody i u służby się o panią dowiadywać.
Widząc go idącego, stróż, który stał właśnie w dziedzińcu, oparty na miotle, i fajkę usiłował zapalić, nie mogąc tego dokazać — rozśmiał się. Znał go dobrze.
— Niech pan darmo nie idzie — rzekł — niéma nikogo.
— Jakto? — spytał Bolesław — a gdzież pani.
— Wyjechała w nocy ze służącą... Czort ich wié, co to takiego — dodał stróż. — Niby się na tyatr wybrała, proszę pana — i tyle my ją widzieli. Nie powróciła.